niedziela, 24 maja 2015

Rozdział- 03- Szara codzienność

"Siedzisz sama, łykasz łzy, patrząc na okrutny świat...

Przeciw niemu tylko Ty- on nie daje żadnych szans..."


TABB & Sound'N'Grace "Możesz wszystko"




  Każdego dnia człowiek zdaje sobie sprawę, że z początku jego życie jest pasmem sukcesów, ale po jakimś czasie ta wspaniała pasa znika. Odległe powodzenia ustępują miejsca kolejnym porażkom. I tak wygląda nasze życie... Raz szczyt, a raz dolina. I tak każdego dnia, osiągamy coś by zaraz potem poczuć gorzki smak porażki.
***

- Obudziłam Cię? Wybacz, nie chciałam- przez na wpół zamknięte powieki ujrzałam sylwetkę Marie.
- Nie coś ty. Tak sobie odpoczywałam... - w sumie nie było to kłamstwo , ale do stu procentowej prawdy także się nie zaliczało.
 - Rozmawiałam z lekarzem... – zaczęła
 - Marie proszę Cię... Wiesz już pewnie wszystko, to po co mi jeszcze chcesz o tym przypominać? - skwitowałam
- Chciałam tylko powiedzieć, że za kilka dni wyjdziesz ze szpitala. Pomyślałam że może... Po tym wszystkim... Zamieszkałybyśmy razem? - Kochana Marie, nigdy się nie poddaje. Nawet jak widzi że nie mam zamiaru jej słuchać. Tym razem wygrała.
 - Potrzebny mi czas do namysłu.- odpowiedziałam.
 - Jäna, wiesz przecież że nie każę ci podjąć tej decyzji od razu. Oczywiście masz czas, ale liczę na pozytywną odpowiedź- uśmiechnęła się serdecznie w moją stronę.
 - A idź mi stąd- Zaśmiałam się. Nie wierzę. Naprawdę nie wierzę. Pierwszy raz od wypadku zaśmiałam się... I kto się do tego przyczynił? Moja Marie. Nagle poczułam czuły uścisk i słodkie perfumy przyjaciółki . Marie nie wytrzymała, musiała mnie przytulić. Ale szczerze mówiąc poczułam się lepiej.
- Dziękuję –
 - Polecam się na przyszłość –

  Następnego dnia obudził mnie dziwny pisk przy czole. Jak się okazało była to pielęgniarka, która stwierdziła że 6 rano to idealna godzina na mierzenie temperatury. Zabić tylko i nic więcej. A tak marzyłam się porządnie wyspać.
Rozejrzałam się w około... Deszcz głośnym echem odbijał się o metalowy parapet, piski maszyn jak pikały kiedyś tak i pikały dzisiaj. Nic w sumie się nie zmieniło oprócz tego że z mojej szyi zniknął kołnierz, a do mojego ciała nie było podłączonych aż tak wiele kabli. Wszystko wydawało się być normalne ale nie było. Nagły odgłos pioruna i wszystko wróciło. Krzyk, dźwięk tłoczonego szkła, a po chwili cisza, krew i ból. Łzy popłynęły po moich zaczerwienionych policzkach. Znów dotarło do mnie ze jestem sama, a szara codzienność... Dotarło do mnie że nie potrafię stawić jej czoła.
   Niespodziewanie drzwi sali otworzyły się i ujrzałam pielęgniarki które pchały szpitalne łóżko. Ustawiły je kilka metrów od mojego, podłączyły kroplówkę i wyszły. Bez żadnego słowa, żadnej informacji, po prostu wyszły. Podniosłam się lekko na łokciach na tyle,  na ile byłam w stanie by zobaczyć kto na nim leży. Na łóżku był nieprzytomny młody chłopak o blond włosach i przesympatycznym wyrazie twarzy. Usta nawet jak spał układały mu się w uśmiech, a niesforne kosmyki włosów przysłoniły mu oczy. Wyglądał jak anioł... Kiedy tak mu się przyglądałam miałam wrażenie, że skądś go znam, ale za żadne skarby nie mogłam sobie przypomnieć skąd.
 - Mam nadzieje, że jak się obudzi dowiem się czegoś więcej - powiedziałam do siebie. Założyłam słuchawki i puściłam moją ulubioną playliste.
  Kilka godzin później zauważyłam że chłopak zaczął się wiercić na łóżku. Znów mu się przyjrzałam i  tym razem nasze spojrzenia się spotkały. Miał niesamowicie piękne, niebieskie oczy które dosłownie zmroziły mi krew w żyłach. Miały odcień lazurowej wody w oceanie. Były po prostu piękne, gdybym chciała mogłabym w nich utonąć. W tamtej jednej chwili czas jakby się zatrzymał a ta sekunda spojrzenia trwała wieczność.
-Cześć, jestem Andreas, a ty? - nieśmiało przerwał tą niesamowitą chwilę.
-Jäna. Miło mi - odpowiedziałam lekko zawstydzona.
-Ładne to twoje imię… Co ci się stało. Czemu tu leżysz? - wstrzymałam oddech
 - Nie chcę o tym rozmawiać... - szybko odwróciłam głowę by ukryć łzy nachodzące mi do oczu.
- Hej... Wszystko w porządku? - nie odpowiedziałam. - Ok... Jak coś jestem obok. - kątem oka dojrzałam jak uśmiecha się do mnie pokazując swoje śliczne białe zęby.
Szkoda, że tak zaczęła się nasza znajomość. Wiem, że nie chciał mnie urazić, ale stało się… Jednak łzy popłynęły i nie cofnę tego. Rozmyślałam tak i kompletnie nie wiedziałam co dalej. Niby byłam taką Jäną jak dawniej, a niestety inną. Tak chciałam w tej chwili zapomnieć o tym wszystkim. Wypalić ogromną czarną dziurę w głowie i nic nie pamiętać. Tak bardzo chciałabym… Ale nie dam rady… znów.
Nie miałam siły już tak dalej żyć, bolało mnie wszystko… Nie fizycznie, lecz psychicznie. Duchowo byłam już martwa, więc co mi tam…Wcisnęłam czerwony guzik przy łóżku. Po chwili była już pielęgniarka.
- Coś się stało?- lekko wystraszona wydusiła z siebie
- Nie nic. Chciałam po prostu iść do toalety- odpowiedziałam. Zauważyłam, że Andreas zaczął się interesować naszą rozmową i się mi przyglądać.
- Już idziemy- przysunęła wózek inwalidzki bliżej łóżka i powoli z ogromną uwagą i ostrożnością pomogła mi się na nim usadowić. Posmutniałam, miałam choć przez chwilę nadzieję, ale nic… Nic nie poczułam. Przejeżdżając przez salę spojrzałam w stronę chłopaka. Przyglądał mi się lekko zawstydzony. Nie miał pojęcia, że ze mną jest aż tak źle kiedy próbował zagadać. Niestety jeszcze nie wiedział większości tej historii.
Pielęgniarka zostawiła mnie przed łazienką. Dalej jechałam sama. Mój osłabiony organizm właśnie dopiero zdał sobie sprawę ile potrzeba wysiłku by ruszyć wózek z miejsca. Na szczęście udało mi się dotrzeć do środka. Szybko zamknęłam drzwi i…
   Wyjęłam ją z kieszonki piżamy. Małą i błyszczącą, która zdawała się mówić „no dalej”. Jakby tylko czekała kiedy tylko to zrobię. Ręka trzęsła mi się jak szalona, ale byłam zdeterminowana.
- Wybaczcie mi… Ja nie mogę… Nie potrafię… Bez was to nie jest to samo…- wyszeptałam i… Zrobiłam to. Krew zaczęła wypływać z przecięć skóry zadanych żyletką. Cięłam jak szło. Nie myślałam co będzie dalej… Chciałam umrzeć i tylko to się liczyło w tamtym momencie. Raniłam się dalej, coraz mocniej, coraz bardziej zaciekle. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Wystraszona zaczęłam jeszcze bardziej się ranić. Moja piżama była już mokra od krwi. Wokół mnie utworzyła się kałuża czerwonej cieczy. W tle dawało się usłyszeć deszcz odbijający się o metalowe parapety. Co jakiś czas niebo przecięła błyskawica. Pukanie stało się jeszcze bardziej natarczywe, wręcz przechodziło w walenie pięścią w drzwi.
Cięłam dalej, nie czułam bólu. W sumie nie czułam w tamtej chwili nic.
- Pani Jäno… Proszę natychmiast otworzyć drzwi! – Słyszałam głos mojego lekarza jakby w oddali. Wszystko powoli zachodziło mgłą. Robiło mi się niedobrze, kręciło mi się w głowie. Kałuża krwi z każdą sekundą rosła. Czułam, że to koniec.
- Udało się! Jestem WOLNA! – bezdźwięcznie wyszeptałam…  Potem nie było już nic. Ciemność…

***

   Otworzyłam oczy i ujrzałam biały ogromny pokój. Rozejrzałam się … Na białej kanapie siedziała mama, tata i Pascal… Machali do mnie. Wyglądali na szczęśliwych. Wokół nich nie było żadnej krwi, oni także nie byli ranni. Mój braciszek nie miał podartego ubrania ani pokaleczonej głowy. Wszyscy wyglądali jak kiedyś.  Spojrzałam na siebie, ale nie siedziałam na wózku. Stałam o własnych nogach. Naprawdę stałam o własnych siłach. Najwyraźniej ja także… Byłam taka jak kiedyś. Zrobiłam krok w ich stronę, jeden a potem drugi. Ja szłam, naprawdę szłam.
- Czy ja umarłam?- spytałam
- A czemu tak myślisz skarbie?- zapytała mama
Jej uśmiech, jak ja tęskniłam za tym jej wyrazem twarzy. Nagle podbiegł Pascal i o dziwo mnie uściskał. Boże, a jak za nim tęskniłam… Nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy.
-Yyy… Stoję o własnych siłach, widzę was i rozmawiam z wami. Wszędzie jest biało i światło… Czy jestem w niebie?- Mama roześmiała się.
- W niebie nie jesteś, ale do śmierci niewiele ci zabrakło. Córeczko co ty robisz, a właściwie zrobiłaś? Chyba nie tak cię wychowaliśmy.  - odezwał się tata ze swoim charakterystycznym wyrazem twarzy kiedy się niepokoił. Lekko uniesiona brew sugerowała jego zdenerwowanie.
- Ale jak co? Chcę być z wami…- Łzy uwolniły się i popłynęły po moich policzkach. Mama podeszła i otarła mi je.
- Jäna… Ty jesteś z nami, a my z Tobą. Cały czas, nigdy cię nie zostawimy. Jeszcze tego nie rozumiesz?- wskazała palcem na moje serce – Tutaj jesteśmy zawsze i niezależnie od sytuacji. My nigdy cię nie zostawimy-
- Mamo, ale to nie jest to. Ja chcę słyszeć was każdego dnia, chcę móc się przytulić i powiedzieć jak bardzo was kocham… Chcę by było jak kiedyś-
- Możesz mówić to każdego dnia, a jak dobrze będziesz słuchać to i nas usłyszysz. A tak jak kiedyś… No niestety już tak nie będzie-
- Ale…-
- Nie ma żadnego ale… Jäna masz mi obiecać, że już nigdy tego nie zrobisz. Ty musisz żyć! Nie po to wydawałam cię na świat żebyś tak łatwo rezygnowała. Ty jesteś Jäna Speckmann nie jakiś Sherlock Holmes, to ty córciu jesteś tak ważna i masz żyć! To ty musisz walczyć! To ty, właśnie ty masz ruszyć na podbój świata i się nie poddać choćby nie wiem co! To ty Jäna jesteś potrzebna Marie i innym, których jeszcze nie znasz. Nie chcę byś to wszystko straciła. Chcę zobaczyć stąd twojego chłopaka, twoje dzieci i wnuki. Chcę zobaczyć jak będziesz na kolejnych randkach, twoje kolejne pocałunki, twoje zaręczyny i ślub. Chcę zobaczyć ciebie jak wychowujesz dzieci, jak starzejesz się przy boku swojego męża. Chcę zobaczyć jak korzystasz z życia. Jäna… Ty musisz żyć, dla nas! Dla mnie, dla taty i dla Pascala. My zawsze będziemy z tobą! Nigdy cię nie zostawimy, a ty mi musisz to obiecać! Obiecujesz?-
- Kocham was… Obiecuję.- Z moich oczu teraz płynął potok łez. Pędem podbiegłam do nich i ich przytuliłam…
- My także cię kochamy… Najmocniej na świecie!-

***

- 27, 28, 29, 30… Odsunąć się… Uwaga! Strzelam!... -
- Jest, mamy ją…-


***
No i mamy trójeczkę... Jezu nwm co ja mam z tym tragizmem ale znów mi tragedia wyszła xd
Mam nadzieję że następne sytuacje będą już tylko pozytywne :P
Trzymajcie kciuki i czekam na wasze opinie :)
Buziaki :**
 


9 komentarzy:

  1. To mi się jeszcze nigdy nie zdarzyło. Ale normalnie mam łzy w oczach. Tak strasznie mi przykro z powodu tego, co spotkało Janę. Takie tragedie nie powinny mieć miejsca. Dzieci nie powinny ginąć, nie powinny tracić rodziców. A z drugiej strony - takie wydarzenia są potrzebne. Przypominają nam, że jesteśmy zwykłymi śmiertelnikami. Że musimy żyć tak, żeby niczego nie żałować. Żeby nie musieć zastanawiać się "co by było gdyby". Żeby wszystkiego w życiu spróbować, bo jutrzejszy dzień może być tym ostatnim.
    Jak rozumiem Wellinger nam trafił do szpitala. Szkoda jedynie, że był świadkiem takiej tragedii. Ale teraz pewnie jej nie odpuści. On ma przecież dobre serducho, na pewno się zaprzyjaźnią.
    Nie mówię ze coś więcej, bo gdzieś tam się przecież będzie błąkał Severin, a jeszcze nie wiem w jakim charakterze.
    Oczywiście z wrodzoną sobie niecierpliwością czekam na kolejny.
    Pozdrawiam, buziaki - Lilka :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana piękny komentarz ❤ Dziękuję.
      Naprawdę aż tak spodobał Ci się ten rozdział, bo normalnie nie wierzę?
      Przyznam się szczerze, że troszkę ciężko mi się go pisało, ale nie powiem że nie wyszedł :p
      Naprawdę Dziękuję Ci że Jesteś!

      A propos reszty... Nie zdradzę oczywiście, ale powiem że będzie ciekawie hahha w każdym razie takie mam plany xd zobaczymy jak to wyjdzie :p

      Usuń
    2. Kochana - uwierz, uwierz!
      Podoba mi się, to zdecydowanie za mało powiedziane. Ja nim jestem zachwycona, oczarowana i nie wiem co tam jeszcze. :)
      Niczego nie zdradzaj, w miarę rozwoju sytuacji sama z chęcią zabawię się w Sherlocka, chociaż ze swoimi domysłami zapewne trafię kulą w płot, ale... no nic.
      Oczywiście nadal z niecierpliwością czekam, przebieram nogami i umieram z ciekawości. Zlituj się w miarę szybko.
      Pozdrawiam, buziaki! ;*

      Usuń
  2. Normalnie się wyruszyłam. Ta rozmowa Jäny z jej rodzicami... Pięknie to wszystko opisałaś, aż brakuje mi słów aby wyrazić mój zachwyt.
    Z jednej strony rozumiem Jäne,ale z drugiej... Nie powinna się tak robić. Każdy kiedyś będzie w takiej sytuacji, że straci najbliższych. Niektórzy w bardziej tragicznych okolicznościach,a inni w bardziej łagodnych.(o ile śmierć można nazwać łagodną)
    W końcu pojawił się Andreas. Czyżby wydarzenia były związane z początkiem tegorocznego sezonu?
    Ogólnie to rozdział jest fenomenalny! ❤
    Z niecierpliwością wyczekuję kolejnego i weny życzę!
    Pozdrawiam. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju nie wierzę... Już druga osoba się wzruszyła. Szczerze mówiąc nie wiedziałam, że potrafię pisać aż takie wyciskacze łez xd
      Jeżeli chodzi o Welliego, to obecne sytuacje mają miejsce w lipcu więc to prędzej zgrupowanie jakieś. Postram się jakoś nakreślić sytuację w następnym rozdziale...
      W sumie dobrze że o tym wspominałaś bo pewni by mi uciekło xd
      Dziękuję że jesteś i za równie miły komentarz :*

      Usuń
  3. Jestem trzecią wzruszoną osobą xd Ta rozmowa z rodzicami... O jeju. Cudowna <3
    Tak jak Lila, myślałam, że to ta sytuacja z początku sezonu, jednak nie :O I w końcu Welli się pojawił >> Widać, że polubił Jänę. I wydaję mi się, że po tym co się stało, dziewczyna tak łatwo się od niego nie uwolni.
    Teraz trochę bardziej filozoficznie :p Co do tego co zrobiła Jäna... Ja ją rozumiem. Możliwe, że na jej miejscu postąpiłabym tak samo. Chociaż prawdopodobnie bym stchórzyła, ona pokazała, że jest odważna. W końcu nie każdy umiałby targnąć się na swoje życie. To samobójstwo miało być ucieczką od tego co się stało, to wszystko ją przerosło. Ja się nie dziwię, w końcu w jednej chwili stracić trzy najważniejsze osoby w swoim życiu to ogromna tragedia i nic nie jest w stanie w takiej chwili pocieszyć człowieka. Najważniejsze, że dzięki rodzicom i bratu Jäna wróciła do żywych...
    Czekam na kolejny!
    Buziaki x

    OdpowiedzUsuń
  4. Z poślizgiem, ale już jestem ♥
    O jejku... Czyli nie tylko ja miałam łzy w oczach? :) Rozmowa z rodzicami zwaliła mnie z nóg. Mistrzostwo ♥ Wiadomo, jesteśmy tylko ludźmi, co nie zmienia faktu, że takie tragedie odciskają ogromne piętno na psychice. Naprawdę, współczuję dziewczynie, bo życie cały czas kładzie jej kłody pod nogi... No i pojawił nam się Andi. Jestem pewna, że teraz pewne sprawy się trochę pokomplikują... :) Ale widać, że Jäna przypadła mu do gustu.
    Weny i buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział.Kiedy następny??

    OdpowiedzUsuń
  6. Tym fragmentem kiedy rozmawiała ze swoją mamą wygrałaś moje serce. Co ona najlepszego chciała zrobić?! Dobrze, że jej się nie udało. Może Andreas to własnie osoba, która jej pomoże? Mam nadzieję.
    Oczywiście także mam nadzieję, ze dziewczyna będzie jednak chodzić. Musi! Za dużo tego nieszczęścia...
    Cudo! ♥

    OdpowiedzUsuń