niedziela, 10 maja 2015

Rozdział- 02- Nadzieja na lepsze jutro. Nadzieja na trochę lepsze dni.

"Musisz odnaleźć nadzieje i nie ważne, że nazwą Ciebie głupcem. 

Musisz pozwolić, by sny sprawiały byś pamiętał, że..."

                                                                                 - Hey


  Nic nie jest tak proste jak się wydaje. Nic ani nikt nie potrafi podarować ci szczęścia w prezencie. Wszystko co było do tej pory spowiła mgła. Co będzie dalej... Tego nikt nie wie. Teraz pozostał ogromny ból i cierpienie a także poczucie straty, które staje się coraz bardziej prawdziwe. Być może z tego wyniknie coś dobrego, ale obecnie tego dobra nie widzę. Być może za kilka lat będę szczęśliwa ale na razie leżę tam, głęboko w dole i nie potrafię się podnieść...
   
  Powoli odzyskiwałam świadomość. Coraz wyraźniejsze stawały się wszystkie piski, pikania, i inne niezidentyfikowane odgłosy które przytłaczały moje ja. Zebrałam się w sobie i powoli z ogromnym wysiłkiem podniosłam powieki. Rażące światło natychmiast mnie oślepiło. Minęło dobrym kilka minut zanim przyzwyczaiłam się do jaskrawości lamp. Rozejrzałam się na tyle na ile byłam w stanie. Każda partia mojego ciała była podłączona do jakieś maszyny. Wszędzie wisiały tysiące kabli różnorakich kolorów. Elektrody na mojej klatce piersiowej były mokre od potu. Na twarzy natomiast miałam maskę tlenową a szyję zabezpieczał mi kołnierz.
- Pani Speckmann? Słyszy mnie pani. Proszę nic nie mówić ale jeśli mnie Pani słyszy proszę zamrugać dwa razy. –
Nawet nie zauważyłam kiedy lekarz wszedł do pomieszczenia. Mrugnęłam dwa razy tak jak prosił i czekałam co dalej powie.
 - Nazywam się Hans Duffer i jestem pani lekarzem prowadzącym. Uległa pani ciężkiemu wypadkowi w okolicach Berlina. Pamięta pani coś? Jeśli tak proszę mrugnąć-
Zastanowiłam się, samego wypadku nie pamiętam, ale to co było później...Pascal...Mama...Tata...Łzy popłynęły mi po twarzy. Mrugnęłam.
 - Proszę nie płakać. Więcej informacji udzielę pani za kilka godzin, musi pani wypoczywać. Wtedy spróbujemy porozmawiać. A teraz proszę by postarała się pani zasnąć. –
Kiwnęłam głową choć w kołnierzu nie było to łatwe. Oczywiście nie umkło to bacznemu spojrzeniu mojego lekarza. Na szczęście nic nie powiedział tylko opuścił salę z grymasem na twarzy wyrażającym najprawdopodobniej niezadowolenie z mojego czynu. Odprowadziłam go wzrokiem i zaczęłam rozmyślać. Nie wiem co się stało z moja rodziną. Nie wiem czy żyją, czy może są w tym szpitalu, czy w ogóle wyszli z tego cało? Boże, oby im się nic nie stało. Chciałam wykrzyczeć w tej chwili wszystko co leżało mi na sercu, wszystko co dręczyło mnie od kiedy się obudziłam. Chciałam wrzeszczeć z całych sił, szarpać się, uwolnić z tych wszystkich kabli ale... Ja to tylko chciałam. W rzeczywistości ledwo mogłam wyszeptać słowo. Samo myślenie kosztowało mnie dużo energii. Z tego wszystkiego całkowicie opuściły mnie siły, ból głowy się nasilał. Powieki zrobiły się ciężkie i zaczęły opadać.

   Obudziła mnie pielęgniarka, która zmieniała kroplówkę. Czułam się lepiej niż kilka godzin wcześniej, ale i tak nie byłam w pełni mych sił.
 - Jak się pani czuje? – Zapytała, zdejmując maseczkę z mojej twarzy.
- Lepiej... - powiedziałam cichym i osłabionym głosem.
 - Zaraz zawołam lekarza, to on wszystko pani wyjaśni. Proszę starać się nie przemęczać.-
Po kilku minutach wszedł doktor Duffer. Usiadł obok mojego łóżka i spojrzał na mnie.
- Gdzie ja jestem? - Spytałam.
- Znajduje się pani w szpitalu w Berlinie. Jeśli pani pozwoli zadam pani kilka pytań. - Kiwnęłam głową.
- Jak się pani w ogóle czuje? - 
- A jakby pan się czul? Wszystko mnie boli, nóg nie czuje, głowa mi pęka, nie wiem nawet co się dzieje ze mną i moją rodziną... Czuję się wrakiem samej siebie- Z dziwnym spokojem przyjął moje słowa, choć czułam ze nie na taką odpowiedź liczył
- Pamięta pani kiedy zdarzył się wypadek? –
 - Tak, był 26 czerwca. A który dzisiaj jest? –
 - Zgadza się, dzisiaj mamy piątek, 5 lipca. Była pani w śpiączce przez 9 dni. - Jego słowa totalnie mnie powaliły. Byłam nieprzytomna przez dziewięć dni? Jak to możliwe?
- A gdzie są moi rodzice, mój brat? Co się z nimi stało? Czy oni... żyją? - wreszcie zadałam pytanie, które dręczyło mnie niemiłosiernie. Lekarz ciężko przełknął ślinę. - Przykro mi... Pani rodzice zginęli na miejscu wypadku na skutek doznanych obrażeń. - Nie wierzyłam w to co usłyszałam. To nie możliwe. To nie jest prawda. Nagle wszystko straciło jakikolwiek sens. Wcześniej moje życie było pełne kolorów, było wspaniale, a teraz wszystko spowiła ciemność.
- NIE! Moi rodzice żyją! Oni nie mogli umrzeć! - krzyczałam
- Przykro mi-
- A mój brat? Co z moim bratem? Co z Pascalem? - wykrzyczałam
- Proszę się uspokoić. Nie może się pani tak denerwować! –
- Jak mam się nie denerwować. Czy pan jest człowiekiem, czy ma pan jakiekolwiek uczucia?! - krzyczałam mu prosto w twarz pełna nienawiści. Tym razem wziął głęboki oddech i spokojnie zaczął
- Raczej nie wątpię w to że jestem człowiekiem... a co do pani brata. Chłopak na wskutek uderzenia doznał ciężkiego urazu głowy. Z początku wszystko było dobrze, ale na drugi dzień jego stan się pogorszył. Wystąpiło krwawienie wewnątrzczaszkowe na wskutek czego powstał krwiak nadtwardówkowy. Potrzebna była natychmiastowa interwencja neurochirurgiczna aby odbarczyć krwiaka. Niestety... Było już za późno i pani brat... Zmarł na stole operacyjnym. –
 Czułam że cały świat wali mi się na głowę. Nie mogłam uwierzyć w to co właśnie usłyszałam. Nie docierało to do mnie. Już nigdy nie usłyszę piskliwego głosu brata? Już nigdy ich nie zobaczę, nie uściskam... Czy ich słowa wypowiedziane w samochodzie były ostatnimi? Czy nigdy więcej nie spojrzę im w oczy i nie powiem jak bardzo ich kocham?... Moi rodzice, mój mały Pascal... Ich już nie ma?! Nie to nie jest możliwe... To nie może być prawda! Dlaczego, to właśnie oni? Dlaczego nie ktoś inny tylko moja rodzina. Przecież ja zostałam sama. Samiutka jak ten palec na tym wielkim świecie.
 - Czy wszystko w porządku? - spytał patrząc na mnie z niepokojem
- Nie! Nic nie jest w porządku. Właśnie się dowiedziałam że straciłam wszystkich którzy byli mi najbliżsi a pan mi się jeszcze pyta czy wszystko w porządku! - wykrzyczałam mu prosto w twarz. Łzy strumieniami płynęły mi po twarzy. Nie byłam w stanie powstrzymać emocji które mną targały. Maszyny zaczęły wariować, bo moje tętno gwałtownie wzrosło. Po chwili ten pisk stal się już nie do wytrzymania.
- Siostro, proszę podać pani Jänie coś na uspokojenie- skomentował
- Czy chce pani by kogoś poinformować?- spytał po chwili
- Tak, proszę. Zadzwońcie do Marie. Marie Goldberger- powiedziałam przez łzy.
 - A co do pani... - niepewnie kontynuował. Spojrzałam wrogo na niego. Z pewnością gdybym mogła zabijać wzrokiem już leżałby martwy. Pod wpływem mojego spojrzenia lekarz zwątpił czy informować mnie o moim stanie.
- Niech pan mówi, już mi wszystko jedno - Skwitowałam jego bezradność.
- Doznała pani ciężkiego wstrząsu mózgu i ogółem jest pani cała mocno poobijana... - kończąc wziął głęboki oddech i już otwierał usta kiedy zadałam pytanie
- Dlaczego nie mogę ruszać nogami? - Spojrzał na mnie z politowaniem
- Proszę się nie denerwować... Tu mamy właśnie problem. Podczas wypadku doszło u pani do uszkodzenia nerwów odpowiadających za kontrolowanie i funkcjonowanie kończyn dolnych. Niestety obecnie nie wiemy czy jest to trwały uraz czy raczej stan chwilowy, ale wygląda to poważnie. - oznajmił z ogromnym trudem
- Że co.?! - Dopiero teraz zrozumiałam co ze mną się stało. Cały ten czas myślałam o mojej rodzinie i nawet nie sadziłam że ze mną może być aż tak źle. Zdawało się to być niemożliwe... Lecz jednak okazało się prawdą. Miałam tyle planów a tu nagle coś takiego.
- Nie będę mogła chodzić... -
- W zaistniałej sytuacji nie ma szans. Po wyjściu ze szpitala czeka panią długa rehabilitacja oraz kilka zabiegów stymulacji elektrycznej nerwów które pozwolą w jakimś stopniu przywrócić kolejne funkcje uszkodzonym częścią ciała oraz nerwom. - kontynuował
- A jakie są rokowania? - zadałam pytanie które od kilku minut mnie gryzło
- Myślę że na razie za wcześnie na takie pytania. Wszystko rozstrzygnie się w ciągu najbliższych dni. Proszę mieć nadzieje- odpowiedz była bezsensowna. Nie o taką mi chodziło.
 - A teraz proszę odpoczywać. Musi się pani oszczędzać-
Kiedy opuścił OIOM na którym leżałam, łzy hamowane przez ostatnie kilka minut znalazły wolność. Wypłynęły na światło dzienne i dały ujście emocjom które siedziały we mnie od tych kilku minut. Nadzieja, czy tylko to mi pozostało?! Mieć nadzieje i nic innego! Nie mam już nikogo... Adam mnie zostawił, mama i tata nie żyją, a brat pewnie poucza anioły w niebie. Nie potrafię tego zrozumieć. Boże dlaczego mnie tak doświadczasz? Co ja takiego zrobiłam, czym Ci zawiniłam?... Biłam się z myślami ale bezskutecznie. Przecież nie przywrócę moim najbliższym życia. Nie mam takiej mocy. Najchętniej wzięłabym teraz z garść tabletek i skończyła ze sobą. Zakończyła bym swój żywot tylko po to by być z nimi tam na górze. Przecież i tak moje życie nie ma już choćby najmniejszego sensu.
  
  Pielęgniarka znów przyszła by zmienić kroplówkę... Kiedy mnie zobaczyła przeraziła się.
 - Czy wszystko w porządku? - Niepewnie spytała. Spojrzałam na nią.
- Nie! Nic nie jest w porządku. Proszę zostawić mnie samą! – wykrzyczałam


- Ależ oczywiście, jakby czegoś pani potrzebowała proszę wcisnąć czerwony guzik- Zmieniła szybko kroplówkę i opuściła pomieszczenie zostawiając mnie znów samą z myślami. Po chwili lek zaczął działać. Ogarnęła mnie senność i odpłynęłam. Odpłynęłam w towarzystwie jedynej rzeczy która mi pozostała. Nadziei... 

***

I jak wrażenia po dwójeczce Mam nadzieje że się podoba. Ja wam powiem że nawet jestem zadowolona :) Już niedługo trójka, kurcze ale ten czas leci xd 

To dziękuję za każdy pozostawiony komentarz i jak zawsze liczę na was kochani!


10 komentarzy:

  1. O mamusiu!
    To jest cudowne!
    Tragiczne,ale cudowne.
    Biedna Jäna... Miałam nadzieję,że jednak zdarzy się jakiś cud i jej rodzina przeżyję.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny i dużo weny życzę. ;*
    Pozdrawiam. ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana dziękuje pięknie za komentarz i za to, że jesteś ❤

      Usuń
  2. O matko!
    Tak jak moja przedmówczyni uważam, że to jest cudowne i zarazem tragiczne!
    Szczerze mówiąc to czułam, że jej rodzina nie przeżyje i niestety moje przypuszczenia się spełniły. Teraz dziewczyna straciła sens życia i pewnie nie będzie chciała walczyć o swoje zdrowie... A powinna. Chociaż wiadomo, że taka strata jest ciężka do zaakceptowania, to ona musi żyć dalej...
    Czekam na kolejny!
    Buziaki x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba :) Buziaki ❤❤❤

      Usuń
  3. Zaprosiłaś, więc jestem ♥
    Bardzo mi się tutaj u Ciebie podoba. Masz fajny styl, miło się wszystko czyta. Szkoda tylko, że sama treść nie jest już taka wesoła... Widzę, że nie tylko ja mam skłonności do ludzkich dramatów :) Biedna Jäna, współczuję jej. Nie ma dziewczyna w życiu lekko. Ale zawsze gdzieś tam tli się jakaś iskierka nadziei, że jednak wszystko się ułoży...
    Buziaki i zapraszam również w wolnej chwili do siebie. Może spodoba Ci się moja historia :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie kochana ❤
      Na pewno wpadnę i do Ciebie!

      Usuń
  4. Powiem,a raczej napiszę tak: historia wspaniała. Siedzę z otwartą buzią. Czegoś takiego się nie spodziewałam.
    Dziewczyna poniosła ogromną stratę, a do tego jeszcze czeka ją długa droga do przemierzenia jednego choćby kroku o własnych siłach... tragedia. Nie rozciągają się przed nią jakieś szalenie budujące perspektywy, ale liczę na to że jednak z tego wyjdzie.
    Przejrzałam sobie bohaterów i zapowiada się bardzo ciekawie. Gdzie kadra niemiecka, tam i ja, więc jestem. Ogromnie dziękuję za zaproszenie :)
    I odwdzięczam sie, zapraszam na swojego Andreasa i Michiego, linki zostawiam w Spamie.
    Pozdrawiam bardzo serdecznie, Lilka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma sprawy i dziękuję za miły komentarz i za to, że jesteś ❤❤❤
      Buziaki i już biegnę do Ciebie :**

      Usuń
  5. Nadal jestem w szoku. Jeszcze miałam nadzieję, że chociaż jej brat przeżył a tu jednak... Miałam dosłownie łzy w oczach kiedy lekarz poinformował ją o tym, że może nie chodzić.
    Kochana, Twój tekst wywiera na mnie takie emocje, jesteś po prostu genialna w tym co robisz! Oby tak dalej ♥

    Pozdrawiam :* x

    OdpowiedzUsuń