" Would you know my name if I saw you in Heaven?
Would it be the same if I saw in Heaven?
I must be strong and carry on,
'Cause I know I don't belong here in Heaven. "
- Eric Clapton "Tears in Heaven"
***
-Tato, proszę Cię zwolnij- znów rosły we mnie obawy. Zamknęłam oczy. Nie
lubiłam wszystkiego co szybkie. Nie cierpiałam stale rosnącej wartości na
liczniku. Był to mój uraz z dzieciństwa, kiedy o mało co nie zginęłam przez
mojego kuzyna. Każdego razu kiedy wsiadałam do samochodu bałam się. Bałam się że
znów będzie tak samo. Prędkość, śmiechy, pociąg, pisk opon i ciemność...
-Jäna, wiesz że jesteśmy spóźnieni- skrytykowała
moją prośbę matka. Tak było zawsze... Ja
prosiłam, a oni mnie ignorowali. Zamiast reakcji otrzymywałam tylko krytykę.
Mimo iż rzadko podróżowałam z całą rodziną,
mimo moich 23 lat na karku i własnego rozumu i tak nikt mnie nie słuchał.
Nawet mój młodszy brat Pascal twierdził, że mam jakiegoś hopla i brał to
wszystko za niezły powód do śmiechu. Spojrzałam na niego, a on tylko pokazał mi
język i pochłonął się grą na konsoli. Założyłam słuchawki i puściłam mój
ulubiony kawałek. Chciałam chociaż na chwile przestać myśleć o Bożym świecie.
Po prostu się wyłączyć.
Kiedy się ocknęłam, płynęliśmy promem. Rozejrzałam się dookoła i okazało
się że tylko ja siedzę w samochodzie. Spojrzałam na telefon. Dwa SMSy. Jeden od
kumpeli Marie, a drugi od mojego chłopaka Adama...
"To koniec. Nie dam rady dalej.
Nie możemy być już razem. Nie pasujemy do siebie. Zapomnij o mnie... Na zawsze.
To koniec." Tak brzmiał SMS od Adama - mojej pierwszej miłości.
Z początku
myślałam że to żart, ale później zaczęłam się nad tym głęboko zastanawiać. To
prawda, mieliśmy obecnie mały kryzys w związku, ale postanowiliśmy, że damy
sobie chwilę. Odpoczniemy od siebie. Nie chcieliśmy tego zakończyć. Całych
dwóch lat naszego związku puścić w niepamięć. Każdy ma jakieś problemy, tak
było i w naszym przypadku, ale to nie oznaczało, że mieliśmy to wszystko przekreślić,
ot tak powiedzieć koniec? Nie, tak nie da rady. Kochałam go i wydawało mi się
że on mnie też. Żywiliśmy do siebie uczucie... aż do dziś. Nie byliśmy idealni,
nikt nie jest.
Ponownie przeczytałam wiadomość i
czym prędzej wybrałam jego numer. Wsłuchiwałam się w sygnał z dobre pięć minut,
ale jego głosu nie usłyszałam. Ponawiałam próbę jeszcze z piętnaście, ale było
tak jak za każdym poprzednim telefonem. Cisza... W końcu nagrałam się na sekretarkę
i rzuciłam telefon na dno torebki. Po moim policzku spłynęła samotnie mała błyszcząca
łza. - Jak on mógł mi to zrobić? - spytałam samej siebie - Przecież mieliśmy
tyle planów... Kochałam go! - krzyknęłam. Powoli docierało do mnie co właśnie się
wydarzyło.
-Beksa lala- wyrwał mnie z zamyślenia głos mojego brata. Jak zwykle przyszedł
w nieodpowiednim momencie. Okazało się że już byliśmy na brzegu i moi rodzice
wsiedli do samochodu z zamiarem kontynuowania jazdy. Do celu naszej podroży pozostało
nam około pół godziny drogi. Mama i brat stwierdzili że nie warto zapinać pasów
i tak też zrobili.
- Jäna, twój brat mówił że płakałaś. Co się stało? -
delikatnie zaczęła mama.
- Nic się nie stało mamo... Naprawdę nic takiego - wciągnęłam
ciężko powietrze nosem. Mama spojrzała na mnie bacznym wzrokiem z przedniego
siedzenia.
- Skarbie, wiesz że mi możesz powiedzieć wszystko. Jestem twoją
mama. -
- A ja jestem dorosła -przerwałam jej.
- Kocham cię- uśmiechnęła się do mnie i wyjrzała przez okno. Widocznie
stwierdziła, że nasza dalsza rozmowa nie ma sensu.
***
Jechaliśmy przez las, znów słuchałam muzyki... Straszna duchota w
samochodzie dawała się we znaki. Nagle na drogę wyskoczył ogromny jeleń. Tata próbował
odbić ale niestety stracił panowanie nad pojazdem. Wszystko miało miejsce
raptem w kilka sekund. Nie miałam pojęcia że ta chwila tak mocno zaważy na całym
moim życiu… Samochód zaczął dachować wpadając z impetem w las. Po drodze ściął
kilka małych sosen i z ogromną siłą uderzył w stary dąb jednocześnie na nim się
zatrzymując.
Rozejrzałam się dookoła, ale nie miałam nawet siły przekrzywić głowy. Bolało
mnie dosłownie wszystko. Nie mogłam poruszyć nogami, ale nie to mnie przeraziło.
Mój wzrok przykuła moja matka leżąca w nienaturalnej pozycji na masce
samochodu. Cała była we krwi . Twarzy nie było widać... Była nieprzytomna i nie
dostrzegłam także charakterystycznych czynności towarzyszących oddechowi.
- Boże,
nie! - spróbowałam krzyczeć. Moj tata... Cały we krwi z głową jakby opartą o
kierownicę i z zmasakrowaną ręką wiszącą bezwładnie przez wybitą szybę.
Wszędzie porozrzucane było szkło ze zbitych szyb i części uszkodzonej
konstrukcji pojazdu. Spojrzałam w lewo na brata.
- Pascal... - powiedziałam z
ogromnym trudem. Brat leżał wciśnięty pod siedzenie. Z jego uda tryskała silnym
strumieniem krew, on... Nie wyglądał jak mój Pascal. Był to straszny widok. Głowę
miał całą pokaleczoną. Cały był poobijany, ubranie jego było brudne od krwi i
uszkodzone przez kawałki szkła które dosłownie było wszędzie. Łzy zaczęły mi płynąć
po policzkach, głowa bolała mnie coraz mocniej. Miałam mroczki przed oczami. W
ostatniej chwili jednak dostrzegłam martwego jelenia na skraju lasu oraz zatrzymujący
się czerwony samochód na skraju lasu. Ból narastał. Nagle ciemność zagarnęła
wszystko...
Rozdział świetny, ale dlaczego taki smutny? Bardzoo fajnie to wszystko opisałaś.
OdpowiedzUsuńOni będą żyć prawda? Muszą żyć.
Nie dość, że w dzieciństwie miała wypadek samochodowy, to jeszcze teraz kolejny. Jesteś bezlitosna.
Czekam na kolejny i weny życzę :)
Pozdrawiam!
O mój Boże!
OdpowiedzUsuńTo jest świetne,pomimo iż tragiczne. Masz talent!
Coś mi się wydaje,że jej matka nie przeżyła tego wypadku. :c Chyba,że zdąży się jakiś cud.
Z niecierpliwością czekam na kolejny i życzę dużo weny. ;)
Pozdrawiam i jeśli byłaby taka możliwość, informowała byś mnie o nowościach na moim blogu w zakładce spam?
http://come-hug-kiss-stay.blogspot.com/
Byłabym bardzo wdzięczna. :)
Nie ma sprawy :)
UsuńBędę Cię informować. Pozdrawiam i dziękuję za miły komentarz!
O mój boże...
OdpowiedzUsuńTo jest... genialne, świetne, cudowne. Nawet fakt, że jest to zapewne smutna historia (bo nie spodziewam się, że jej rodzina przeżyje, patrząc na ich obrażenia), dodaje temu takiej hmm... fajności? Coś w tym stylu.
Dodałam do obserwowanych, zostaję. Masz mnie w całości.
Przy okazji, takie pytanie. Czy inspiracją do tego opowiadania jest książka/film "Zostań jeśli kochasz"? Bo podczas czytania normalnie widziałam w głowie fragmenty filmu.
Z niecierpliwością czekam na drugi rozdział!
Buziaki xx
PS. Przy okazji zapraszam na swoje blogi, byłoby mi bardzo miło gdybyś zostawiła po sobie jakiś ślad ☺
Dziękuję za bardzo miły komentarz :) Cieszy mnie to bardzo że zostajesz na dłużej... A propos książki/filmu... Nawet nie słyszałam o takiej dopóki znajoma mi nie powiedziała. Ta historia była wytworem mojej wyobraźni a to że miałam prawie identyczną wizję jak autor książki to jest aż dziwne :p
UsuńNa pewno zajrzę na Twoje blogi, jeszcze raz dziękuję że jesteś!
Jejku *.* To jest cudowne ! Smutne, ale świetne ! Może i jesteś bezlitosna, ale piszesz genialnie ! Wciągnęłaś mnie ^._^ =D Z niecierpliwością czekam na kolejny =)
OdpowiedzUsuńHahaha dzięki :) Ale myślę, że mam w sobie choć troszkę litości :P
UsuńAle to się okaże...
Nie mogę w to uwierzyć. Nie dość, że rzucił ją chłopak, to jeszcze straciła rodzinę. To okropne przez co musiała przejść ta dziewczyna. Nadal nie mogę wyjść z szoku.
OdpowiedzUsuńCiekawe jak bardzo ten wypadek zaważy na życiu Jany.
Rozdział super! x
Dziękuję :)
Usuń